Zbudowano tu wielką nowoczesną
bibliotekę, w której zamówione książki wędrują wagonikami pod sufitem, a
komputery regulują wilgotność każdego pomieszczenia. Dzięki komputerowej sieci
dostępnych jest w każdej chwili kilkaset tysięcy tytułów zarówno w rodzimych
dialektach, jak i po angielsku. Miejscowe władze z dumą demonstrują otwarcie na
świat – w końcu są też setki tytułów w rzadszych językach, takich jak niemiecki czy francuski, gdyby komuś
przyszła nagle ochota na coś specjalnego.
Ludzie
czekają w kolejce, żeby wejść. Potem szybkim krokiem wędrują do miejsca, które
właśnie się zwolniło. Stawiają przy nogach swoje torby, w których mają termosy
i kanapki. Czasem ściągają buty i wkładają kapcie. To głównie nastolatki i
ludzie starsi, którzy nie mają własnego kąta we własnych domach i z powodu
strasznego zagęszczenia muszą spać na zsuwanych ze sobą fotelach. Tutaj zaś
mają dla siebie komputer albo miejsce przy stole w czytelni. Od biedy można się
nawet zdrzemnąć.
Olga Tokarczuk Moment niedźwiedzia